prognozy

Obawiajmy się wszyscy, bo specjaliści „jasnowidze” przepowiadają, że w lutym i marcu może nadejść fala wirUSA z usa i chin. Być może obowiazkowo po 10 tysiecy zgonów dziennie bedziemy rejestrować ? Co takie prognozy są warte ? Normalne, że będzie więcej zachorowań, bo zawsze jest więcej jak zima odpuszcza i jest zmiana pogody. Też mi nowość… Gdzie jest grypa? Co roku chorujemy. Choroby i śmierć są zmorą ludzkości od wieków, a teraz straszą jakby chorowanie było nienormalne. W ogóle wszystko dziwi – nawet śnieg i mróz zimą trzeba nazwać „bestią ze wschodu”. Ludzie, nie popadajcie w paranoję. W marcu zawsze panowała grypa i przeziębienia, teraz znów będzie powrót koronawirusa. Sciema jakiej świat nie widział.Firmy farmaceutyczne nabijają kabzy aż miło, http://udraznianie.waw.pl a ciemny lud to kupił. Jak widzę jak starych ludzi wloką po schodach do punktów szczepień, to nie wiadomo czy śmiać się czy płakać. doniczkowy rolnik marsiałek sejmu to wybitny chodowca i uczony wyspecializowany w tej branzy .Jaka szkoda, ze zamiast tracic czas na riposty nie zmieni stanowiska np z posła i marsialka np na robotnika w przedsiebiorstwie sprzatajacym jakies miasto z taka fachowoscia i wiedza to…. Prawie 30.000tyś oficjalnie to mieliśmy, a nieoficjalnie mogło być 2 lub 3 razy więcej, a nawet może 100 razy. Ponieważ nikt w tym kraju nie wykonuje obowiązkowych testów, wiec skąd ludność może wiedzieć , czy ktoś jest lub był zarażony.

Nawet po kwarantannie nie wykonuje się badan na obecność wirusa, co drugi Polak może być nosicielem zarazy Covid 19 Jeszcze przed świętami ci sami naukowcy mówili że trzecia fala ma nadejść w lutym i ma być 30-40 tys przypadków, a jak na razie liczba przypadków od 2 – 3 tygodni jest praktycznie nie zmienia. Ci naukowcy sami się mylą Przecież nie po to 2 dni temu politycy PiS na pielgrzymce na Jasną Górę oddali Polskę MB pod opiekę z prośbą o powstrzymanie pandemii, żeby miało być gorzej jeżeli tak to coś nie działa, albo Pan Bóg pogniewał się, modlitwy nie działają, depozyt mocy nadprzyrodzonych też nie działa. Rząd widać opuścił ręce i wszystko scedował na MB. Tymczasem po tym zawierzeniu 2 dni temu okazuje się dzisiaj że liczba zgonów ustanawia kolejny rekord od 3 tygodni. Co robić nikt i nic nie pomaga a tu prognozują że będzie jeszcze gorzej. Oczywiście że Warszawa wuko będzie więcej przeziębień,grypy, kataru jak co roku i można będzie to podciągnąć pod Covid(testy to są tak wiarygodne jak Morawiecki), Dodajmy do tego specjalnie blokowanie łóżek dla nomalnych pacjętów przez puste covidowe. A jak trafisz na covidowe łóżko to i tak Cię nie leczą aż testy wyjdą negatywne lub zjedziesz do piachu.Do tego zaległe i odłożone zabiegi oraz dywersję np Simon tak na jesień szpital we Wrocławiu przyblokował że karetki stały 8 godzin. I mamy Bergamo lub Portugalię . Ten Modus operandii jest celowy i bezlitośnie wykonywany przez rządy zachodnie. Plotki o celowym wypuszczeniu groźniejszego szczepu (20 – 30 % śmiertelności) też wskazują przełom lutego/marca ale to mogą być „teorie spiskowe) i żadnego gorszego szczepu nie będzie. Chociaż ostatnio to „foliarze” ze wszystkim trafiają w punkt.

nasze powiatowe

Czyli zielono jest w powiatach gdzie kwitnie ruch turystyczny nawet mimo obostrzeń. Sama też się do tego przyczyniam. Odwiedziłam Wisłę Szczyrk a nastepnie Rycerkę i Rajczę i okoliczne szczyty bo miaata to wiadomo tylko jsko baza noclegowa Pozdrawiam ciociów i wujków ktorzy nas przygarnęli. co za bzdury- zarówno liczba wykrytych przypadkow jak i liczba zakażeń na 100 tys zależy od liczby zrobionych testów. Czy ktoś jeszcze wierzy w te bajki kowidowe? Jakby podawali odsetek zakażeń w danym rejonie to co innego. Założę sie, że ci co to czytają i wierzą w groźną epidemię nawet nie wiedzą co to znaczy odsetek zakażeń.

Teorie dotyczące koronawirusa i rzekomych zapowiedzi obecnej pandemii stały się ostatnio dość popularne. Teraz okazuje się, że sygnały ostrzegające ludzkość przed nadejściem COVID-19 zostały odkryte nawet w ceremonii inauguracyjnej Igrzysk Olimpijskich w Londynie z 2012 roku.rudno rozprawiać na temat taki jak symbolika, bez zaakceptowania, że różni ludzie mogą odebrać te same symbole w zupełnie inny sposób. Przypadek ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Londynie dowodzi tego ponad wszelką wątpliwość. Okazuje się zresztą, że nawet niepozorne wydarzenia mogą nabrać zupełnie innej optyki z perspektywy czasu. Zdaniem teorii pojawiających się w sieci, już samo oświetlenie i konstrukcja stadionu, przywodzi na myśl kształt koronawirusa SARS-COV2 Przestańmy całkiem testować to będziemy zieloną wyspą Europy! Przy testowaniu tylko tych co na OIOM trafiają to statystyki by trzeba na zgonach chyba jednak oprzeć… Niestety ze statystyk to się da wyciągnąć dokładnie to co się chce – wystarczy dane odpowiednio przygotować, a że odcięli ludzi od danych bo znajdowano błędy to nic nie wiemy. Mamy w Polsce cud – ludzie umierają tylko w dni powszednie a co poniedziek jest ogłaszany sukces.

strefa zółta

Galerie handlowe są już otwarte, premier zapowiada kolejne luzowanie restrykcji. Jednym z pomysłów rządu jest regionalizacja obostrzeń. Gdyby powrócił system sprzed kilku miesięcy, większość Polski znalazłaby się w żółtej strefie. Wprowadzony w sierpniu system zakładał objęcie kraju strefami w trzech kolorach. W zależności od średniej liczby zakażeń z 7 dni na 100 tys. mieszkańców, powiaty trafiały do strefy czerwonej, żółtej albo zielonej. W każdej z nich był odmienny, dostosowany do zagrożenia zakażeniem, zestaw obostrzeń.

W strefie żółtej obowiązywały te same zasady w gastronomii, a widownia w kinach i na wydarzeniach sportowych mogła zajmować tylko 25 proc. wolnych miejsc. W obydwu strefach hotele działały bez ograniczeń. Obowiązek noszenia maseczek był tylko w strefie czerwonej. Gdyby wprowadzić dziś takie same zasady, jakie obowiązywały w ubiegłym roku, większość kraju znalazłaby się w strefie żółtej. I bardzo dobrze. Po co zamykać gospodarke….poza tym fakcie ludziom normalnie pracować. Przecież do tej pory ludzie też umierali…a teraz wielki problem a chyba zapomnieli dodać że koronawirusy są nawet a encyklopedii od 1970 roku….więc chyba rząd ma klapki na oczach

Jak wynika z analizy Piotra Tarnowskiego, który od początku pandemii kompletuje dane dotyczące zachorowań na COVID-19 w Polsce, z początkiem lutego tylko 24 powiaty powinny się znaleźć w czerwonej strefie. Jest to zaledwie 7 proc. wszystkich powiatów. Rekordzistą jest powiat nowotarski, gdzie wskaźnik średniej liczby zakażeń z 7 dni na 100 tys. mieszkańców wynosi 1,4. Przypomnijmy, że latem na obszarach „zielonych” nie wymagano nawet maseczek w przestrzeni publicznej.Niech w końcu zajmą się przedszkolami które pękają w szwach, pełne grupy i żadnego reżimu sanitarnego!! W dodaktu te bezrobotne, zarobione mamuśki przedłużają godziny swoim dzieciom oby tylko się nimi nie zajmować i tak dziecko bezrobotnej https://przepychanie.com.pl siedzi w przedszkolu od 7 do 16. I jeszcze biedulka ledwo wyrabia się żeby zdążyć…Większość powiatów w Polsce zostałaby objętych strefą żółtą. Są to głównie obszary w środkowej i północnej Polsce. Jeszcze latem w żółtych strefach odbywały się wydarzenia kulturalne czy sportowe, z tym, że ograniczono miejsca dla publiczności. Gastronomia i branża hotelarska mogły funkcjonować bez ograniczeń. Na weselach zaś był limit 100 uczestników.Jak tak by patrzeć na liczbę zgonów,to moze byście pomysleli żeby przywrócić wizyty u lekarzy rodzinnych! Bo ta duża liczba zgonów t nie z przyczyn pandemii tylko z braku dostępu do lekarzy pierwszego kontaktu… ostatnio przez 2 tygodnie próbowałam się umówić na teleporadę żeby otrzymac tylko zaświadczenie czy nie ma przeciwskazań do zabiegu….i się nie udało ,dopiero sms do lekarki na jej prywatny numer dał efekt! To kpina,bo duzo starszych osób nie umie sobie z tym poradzic…Lekarze specjaliści typu ortopeda,neurolog itd. przyjmują a ci co naprawde powinni być dostepni oficjalnie nie przyjmją…dopóki to sie nie zmieni liczba osób zmarłych będzie przybywac…Tak się składa ,że pracuje w ochronie i wydaje klucze do chłodni zakładom pogrzebowym….. na kazdej służbie słysze od rodzin które przyjezdzaja na okazanie,że mama-tata zył by gdyby lekarz był w pore….a z braku dostepu do lekarza nie było szans na szybką interwencje! T

Na nerwy

Obserwowałeś ludzi mówiących, że po długim i ciężkim dniu muszą wypić. Ty też nalałeś sobie kieliszek, by się rozluźnić, a Twoje doświadczenie pokazało, iż rzeczywiście alkohol łagodzi stres i nerwy. Łatwo było założyć, że alkohol uwalnia od stresu i koi nerwy. W końcu doszedłeś do wniosku, że alkohol jest niezbędny, by sobie ze stresem i nerwami poradzić. Rozważmy tę rzeczywistość” Zaczęłam od picia w towarzystwie, ale w ciągu ostatnich pięciu lat używałam alkoholu, by się zrelaksować. Niestety picie uczyniło moje życie bardziej stresującym. Ucierpiało przez to moje zdrowie. Połączyłam ze sobą normalny stres spowodowany pracą i lęki związane z tym, co głupiego powiedziałam wcześniejszej nocy pełnej opróżnianych kieliszków. Szklanka po szklance przelewałam stres w moje życie, w tym samym czasie oszukując samą siebie, wmawiając sobie, że alkohol pomaga mi się rozluźnić. Co to takiego ten relaks, to rozluźnienie? Można powiedzieć, że bycie całkowicie zrelaksowanym to brak zmartwień, irytacji, niepokojów- czy to fizycznych, czy mentalnych. Jak alkohol miałby do tego prowadzić? Wcale nie eliminuje źródła irytacji ani stresorów, tylko tymczasowo tłumi objawy. I zgadnij co?

W miarę budowania tolerancji dla alkoholu, jego faktyczne efekty słabną, a potrzeba picia się zwiększa. Wkrótce niepokojące Cię rzeczy nie są już tłumione przez alkohol, a Ty jesteś uzależniony. Oczywiście uzależnienie jest znacznie większym stresorem niż te stresory, które próbowałeś „zapić”. Stworzyłeś u siebie mentalne pragnienie alkoholu, które wcześniej nie istniało, takie, które teraz musisz albo zaspokajać (większymi dawkami używki), albo tłumić.

Pragnienie czegoś, czego nie powinieneś brać, wcale Cię nie relaksuje, tworzy mentalną przepaść w Twoim umyśle, co prowadzi do frustracji i rozdrażnienia. To przeciwieństwo rozluźnienia. Picie w celu wyleczenia swoich problemów sprawia tylko, że nie odnosisz się do prawdziwych przyczyn swojego dyskomfortu. Stoisz w miejscu, lecząc objawy, zamiast przyczyny. Ze złej sytuacja zmienia się w jeszcze gorszą, a Ty dodajesz do tej mieszanki uzależnienie od alkoholu.

Kilka lat temu w Windsorze w Anglii zeszłam ze sceny po wykładzie dla około siedemdziesięciu osób. Zazwyczaj wiem, kiedy dobrze wypadłam, ale wtedy nie byłam pewna. Wydawało mi się, że coś jest nie tak. Wiedziałam, że nie reaguję dobrze na widownię, a widownia nie reagowała za dobrze na mnie. Przyjaciel wziął mnie na bok, by zapytać, co się stało.

Nie rozumiałam, co jest nie tak, dlaczego tak się potoczyło. Ale wiedziałam, że chcę się napić, by uspokoić nerwy. Alkohol sprawił, że moje zdolności mówcze bardzo osłabły. Ale wtedy myślałam, że alkohol to jedyne ukojenie, które mam. Wypiłam, by „uspokoić nerwy”, ale byłam tak zestresowana, że wcale to nie pomogło. To „coś” straciłam przez ciężkie picie i brak snu. Kiedy dziś myślę o tym, dlaczego tak się stoczyłam, nie potrafię wskazać konkretnego powodu. Choć moja praca bywa stresująca, to sama uwielbiam szybkie tempo i ciągłą zmianę. Jestem w swoim żywiole, kiedy jestem odpowiedzialna za duży budżet i międzynarodowe zespoły.