Na nerwy

Obserwowałeś ludzi mówiących, że po długim i ciężkim dniu muszą wypić. Ty też nalałeś sobie kieliszek, by się rozluźnić, a Twoje doświadczenie pokazało, iż rzeczywiście alkohol łagodzi stres i nerwy. Łatwo było założyć, że alkohol uwalnia od stresu i koi nerwy. W końcu doszedłeś do wniosku, że alkohol jest niezbędny, by sobie ze stresem i nerwami poradzić. Rozważmy tę rzeczywistość” Zaczęłam od picia w towarzystwie, ale w ciągu ostatnich pięciu lat używałam alkoholu, by się zrelaksować. Niestety picie uczyniło moje życie bardziej stresującym. Ucierpiało przez to moje zdrowie. Połączyłam ze sobą normalny stres spowodowany pracą i lęki związane z tym, co głupiego powiedziałam wcześniejszej nocy pełnej opróżnianych kieliszków. Szklanka po szklance przelewałam stres w moje życie, w tym samym czasie oszukując samą siebie, wmawiając sobie, że alkohol pomaga mi się rozluźnić. Co to takiego ten relaks, to rozluźnienie? Można powiedzieć, że bycie całkowicie zrelaksowanym to brak zmartwień, irytacji, niepokojów- czy to fizycznych, czy mentalnych. Jak alkohol miałby do tego prowadzić? Wcale nie eliminuje źródła irytacji ani stresorów, tylko tymczasowo tłumi objawy. I zgadnij co?

W miarę budowania tolerancji dla alkoholu, jego faktyczne efekty słabną, a potrzeba picia się zwiększa. Wkrótce niepokojące Cię rzeczy nie są już tłumione przez alkohol, a Ty jesteś uzależniony. Oczywiście uzależnienie jest znacznie większym stresorem niż te stresory, które próbowałeś „zapić”. Stworzyłeś u siebie mentalne pragnienie alkoholu, które wcześniej nie istniało, takie, które teraz musisz albo zaspokajać (większymi dawkami używki), albo tłumić.

Pragnienie czegoś, czego nie powinieneś brać, wcale Cię nie relaksuje, tworzy mentalną przepaść w Twoim umyśle, co prowadzi do frustracji i rozdrażnienia. To przeciwieństwo rozluźnienia. Picie w celu wyleczenia swoich problemów sprawia tylko, że nie odnosisz się do prawdziwych przyczyn swojego dyskomfortu. Stoisz w miejscu, lecząc objawy, zamiast przyczyny. Ze złej sytuacja zmienia się w jeszcze gorszą, a Ty dodajesz do tej mieszanki uzależnienie od alkoholu.

Kilka lat temu w Windsorze w Anglii zeszłam ze sceny po wykładzie dla około siedemdziesięciu osób. Zazwyczaj wiem, kiedy dobrze wypadłam, ale wtedy nie byłam pewna. Wydawało mi się, że coś jest nie tak. Wiedziałam, że nie reaguję dobrze na widownię, a widownia nie reagowała za dobrze na mnie. Przyjaciel wziął mnie na bok, by zapytać, co się stało.

Nie rozumiałam, co jest nie tak, dlaczego tak się potoczyło. Ale wiedziałam, że chcę się napić, by uspokoić nerwy. Alkohol sprawił, że moje zdolności mówcze bardzo osłabły. Ale wtedy myślałam, że alkohol to jedyne ukojenie, które mam. Wypiłam, by „uspokoić nerwy”, ale byłam tak zestresowana, że wcale to nie pomogło. To „coś” straciłam przez ciężkie picie i brak snu. Kiedy dziś myślę o tym, dlaczego tak się stoczyłam, nie potrafię wskazać konkretnego powodu. Choć moja praca bywa stresująca, to sama uwielbiam szybkie tempo i ciągłą zmianę. Jestem w swoim żywiole, kiedy jestem odpowiedzialna za duży budżet i międzynarodowe zespoły.